Nie ma jednej słusznej edukacyjnej drogi.
Ostatnio…
… coraz częściej nachodzą mnie pytania dotyczące edukacji Marysi. Wiem, co powiecie. Świruję. Dziewczyna ledwo skończyła 10 miesięcy, a książki próbuje raczej zjeść niż przeczytać, a już nad tym dumam. Z jednej strony to absurd, a z drugiej zaś ten czas biegnie tak szybko, że się nie obrócę i będzie trzeba coś postanowić. I tak analizuję pomysły na szkołę. A to na warsztat biorę szkoły demokratyczne lub montessoriańskie, innego dnia skupiam się na pedagogice waldorfskiej czy leśnych przedszkolach. Nie mówiąc już po prostu o edukacji domowej. Tego jest bardzo dużo.
I dobrze.
Potrzebujemy alternatyw biorąc pod uwagę to, jak wygląda standardowa szkoła w Polsce. Określa się ją dumnym przymiotnikiem „pruska” i słusznie, bo tam właśnie znajdziemy korzenie tego systemu. Oczywiście, mimo wszystko jakaś transformacja w masowej szkole zaszła od tego czasu. Społeczeństwo nie mogło już zaakceptować bicia linijką po rękach czy sadzania w oślej ławce. Jakiś krok został zrobiony. Przez chwilę przeszła mi nawet myśl, a może to w standardowej szkole Marysi będzie łatwiej? A może baletowa? A może muzyczna?
To jest naprawdę trudny wybór. Myślałem i myślałem. Dumałem i dumałem. I dopiero w pewnym momencie palnąłem się w łeb i zdałem sobie sprawę z tego, co w tym wyborze jest najważniejsze. Zdałem sobie sprawę z tego, kto tego wyboru tak naprawdę powinien dokonywać. Od kiedy to ja powinienem podejmować decyzję? Ostatecznie każdej szkole chodzi o to samo. Wiem, że nie zawsze to wychodzi. Nie wychodzi w standardowej, ale czasem nie wychodzi też w demokratycznej, domowej, montessoriańskiej czy jakiejkolwiek innej… Nauczyciele chcą pomóc młodemu człowiekowi odkrywać siebie i eksplorować świat oraz to, co ma do zaoferowania. Sposób realizacji powinno określić samo dziecko. Nie ja. To nie ja będę się tam uczył. Juul napisał, że ówczesny model odpowiada ok. 30% uczniów. Nie wiem, czy w tym gronie nie będzie mojej córki. A jeśli ta szkoła będzie jej odpowiadała? Może trafimy na współpracującego nauczyciela, który uwzględnia potrzeby dziecka – są tacy, poważnie.
Teraz, gdy ktoś mnie pyta o edukację Marysi odpowiadam z dumą: „Nie wiem”. Postawiłem przed sobą zadanie, by pokazać różne możliwości swojej córce. I cały czas obserwować i towarzyszyć, być i czuwać. Jeśli Marysia poczuje, że ta szkoła ją męczy, stwierdzi, że nie jest szczęśliwa, poszukamy czegoś innego. Ale w zgodzie z tym małym i równie ważnym człowiekiem.
Trzeba zrozumieć, że nie ma jednej słusznej edukacyjnej ścieżki. Gdy ktoś w samych superlatywach wychwala swoją jedyną wizję na szkołę, słucham pełen podziwu. To ignorancja, która według mnie prowadzi do wielu zaniedbań. Bo przecież jeśli nasz pomysł na szkołę jest najlepszy, to znaczy, że nie widzimy problemów. A te pojawiają się w każdej szkole. Zawsze jest coś do poprawienia. Nie ma idealnych szkół.
Pluralizm edukacyjny
W takim razie jak powinno być? Według mnie kluczem jest różnorodność. Skoro każdy z nas jest inny, to wybór edukacyjnej drogi powinien być bogaty. Nie mam zamiaru dosiąść jakiegoś gigantycznego buldożera i burzyć aktualne szkoły. Finlandia pokazuje, ze masowe szkolnictwo może wyglądać inaczej. Dania tak samo. Marzę o takim świecie, gdzie wspiera się edukacyjny pluralizm. Różnorodność szkół jest mobilizująca zarówno dla uczniów, jak i dla rodziców. Szukamy takiego miejsca, w którym będę mógł wzrastać w zgodzie ze sobą samym. Znam dzieci, które teraz kochają szkołę. Tęsknią za nią. Uwielbiają robić zadania domowe i wypełniać sprawdziany. Czy powinienem za wszelką cenę przenieść takie dziecko do innej, alternatywnej szkoły? Nie. Z jakiej paki? Dziecko jest podmiotem, więc uszanujmy jego zdanie.
Problemy, problemy, problemy…
Problem jest prawie zawsze ten sam. Pieniądze. To hamuje wielu innowatorów przed otwieraniem kolejnych szkół. A szkoda, bo pasjonatów i niebanalnych zapaleńców jest wielu. Dobrze, że chociaż część z nich dla własnych marzeń i dla dobra dzieci, jest w stanie zrobić wszystko, na przekór procedurom i nie bacząc na minimalne bądź żadne wsparcie ze strony państwa. Uparcie jednak marzę, że może kiedyś staniemy się społeczeństwem, w którym nad wyborem szkoły będzie można się bardziej pochylić.

E-book specjalnie dla Ciebie!
Każda osoba, która zapisuje się na newsletter otrzyma od nas e-book "Puste podwórko - o wirtualnym świecie, w którym żyją nasze dzieci". To wiedza, z której mogą skorzystać nauczyciele i rodzice. Omawiamy tematy związane z grami komputerowymi, internetem, cyberprzemocą, ale wskazujemy również na ogromne szanse i możliwości, jakie niesie ze sobą wirtualny świat.
Co znajdziesz w e-booku?
- 50 stron wiedzy dotyczącej wirtualnego świata
- najważniejsze informacje dotyczące gier komputerowych oraz mediów społecznościowych
- wiedzę i dane statystyczne z zakresu cyberprzemocy
- odpowiedź na pytanie o prawdziwe powody ucieczki do sieci
- inspirację, jak wykorzystać nowe technologie w szkole
Polub nas na Facebooku!
Na fanpage'u dzielimy się najnowszymi wpisami i naszymi obserwacjami dzieci oraz rodzin, które spotykamy. To właśnie tam zobaczycie trochę naszej pracy w Republice Dziecięcej.
O BLOGU
Jesteśmy Doradcami Dzieci w Dziecięcej Republice. To właśnie w tym miejscu odkrywamy świat dzieci. A na blogu przeczytasz o naszych odkryciach.
NAJNOWSZY WPIS:
Zobaczyć siebie w oczach innych, kilka słów o społeczności.
II wojna światowa… Do szpitali masowo kierowani są żołnierze, który zostali z różnych powodów wycofywani z frontu. To osoby, które doznały poważnych obrażeń uniemożliwiających im dalszą walkę. Tych fizycznych, jak i psychicznych. Napływ żołnierzy trwa również po...
czytaj dalej
0 komentarzy